
Pryszczyca w Europie. Choroba nie dotarła do Polski, ale zagrożenie gospodarcze pozostaje realne
Pryszczyca, wysoce zaraźliwa choroba wirusowa zwierząt kopytnych, pojawiła się w ostatnich tygodniach na Słowacji i Węgrzech, jednak jak dotąd nie stwierdzono żadnego przypadku jej wystąpienia w Polsce. Choć wirus nie zagraża zdrowiu ludzi, jego rozprzestrzenienie się może mieć katastrofalne skutki gospodarcze.
Groźna choroba w sąsiednich krajach
W marcu służby weterynaryjne stwierdziły ogniska pryszczycy w dwóch krajach sąsiadujących z Polską – pięć przypadków na Słowacji i dwa na Węgrzech. Choroba dotyka głównie bydła, świń, owiec i kóz. To pierwszy przypadek od lat – w Niemczech pryszczycę zdiagnozowano w styczniu po 37 latach przerwy. Polska pozostaje „czysta” – ostatnia epidemia miała miejsce w 1971 roku.
Wirus, jak podkreślają eksperci, jest wyjątkowo zjadliwy. Może rozprzestrzeniać się nie tylko poprzez kontakt bezpośredni czy produkty pochodzenia zwierzęcego, ale także przez powietrze.
Działania prewencyjne w Polsce
Polska inspekcja weterynaryjna wdrożyła szereg środków zapobiegawczych. Minister rolnictwa Czesław Siekierski wydał rozporządzenie wprowadzające zakaz importu wybranych produktów ze Słowacji, a na granicach prowadzone są wzmożone kontrole.
Na wybranych przejściach granicznych dezynfekowane są pojazdy transportujące zwierzęta, sprawdzane są dokumenty przewozowe, a w przypadku podejrzeń pobierane są próbki do badań. Dotyczy to także gospodarstw, które przyjęły zwierzęta z terenów objętych epidemią w ciągu ostatnich 21 dni.
– Wszystkie pobrane próbki w Małopolsce oraz innych województwach dały wynik ujemny – poinformował Grzegorz Kawiecki, zastępca małopolskiego wojewódzkiego lekarza weterynarii.
Apel do rolników
Główny Lekarz Weterynarii Krzysztof Jażdżewski zaapelował do rolników o powstrzymywanie się od zakupu zwierząt, pasz i ściółki z niewiadomego źródła. Choć niektóre przypadki – jak zakup chorych sztuk bydła na Słowacji – nie okazały się pryszczycą, zagrożenie wciąż istnieje.
Ministerstwo rolnictwa ostrzega, że wybuch epidemii wiązałby się z masowym ubojem i ogromnymi stratami ekonomicznymi dla hodowców i eksportu mięsa. Przykładowo, na Słowacji zagrożone utylizacją jest obecnie 6,5 tysiąca sztuk bydła.
Polskie gospodarstwa na razie bezpieczne
Z informacji przekazanych przez Głównego Lekarza Weterynarii wynika, że w Polsce nie wykryto ani jednej próbki z wynikiem dodatnim. System monitorowania działa skutecznie, a polskie gospodarstwa zachowują ostrożność. Rolnicy są zachęcani do zachowania czujności i stosowania się do zaleceń służb weterynaryjnych.
Fot. PAP/Marian Zubrzycki