
Kolejny atak USA na Karaibach. Waszyngton mówi o „narkoterrorystach”, Wenezuela o bezprawiu
Marynarka wojenna USA po raz kolejny ostrzelała na Morzu Karaibskim łódź, podejrzewaną o przemyt narkotyków. Waszyngton mówi o walce z „narkoterrorystami”, a Wenezuela protestuje przeciwko „bezprawnym atakom”. To kolejny taki incydent – w poprzednich zginęło co najmniej 27 osób.
Informację o czwartkowym zdarzeniu podała agencja Reutera, powołując się na anonimowego przedstawiciela amerykańskiej armii. Pentagon na razie nie skomentował sprawy. To kontynuacja serii operacji wojskowych prowadzonych przez USA w regionie, które administracja prezydenta Donalda Trumpa określa jako „wojnę wypowiedzianą grupom narkotykowo-terrorystycznym z Wenezueli”.
W co najmniej sześciu poprzednich, podobnych akcjach u wybrzeży Wenezueli zginęło już co najmniej 27 osób. Działania te wywołują coraz większe kontrowersje, zarówno na arenie międzynarodowej, jak i w samych Stanach Zjednoczonych.
Prezydent Wenezueli Nicolas Maduro miał skierować list do Rady Bezpieczeństwa ONZ, domagając się uznania amerykańskich ataków za bezprawne. Głosy protestu płyną także z innych krajów regionu – prezydent Kolumbii potwierdził, że wśród ofiar byli obywatele jego kraju.
Sytuację dodatkowo komplikują nagłe zmiany w strukturach dowodzenia armii USA. W ubiegłym tygodniu Pentagon ogłosił, że za operacje na Karaibach będzie odpowiadać specjalna grupa zadaniowa z Karoliny Północnej, a nie – jak dotychczas – Dowództwo Południowe z Miami, co jest nietypowym posunięciem.
Co więcej, w czwartek szef Pentagonu poinformował o przyspieszonej dymisji admirała Alvina Holseya, który kierował Dowództwem Południowym. Wojskowy ustąpi ze stanowiska pod koniec roku, dwa lata przed końcem kadencji. Przyczyny jego dymisji nie zostały podane.
fot. PAP/EPA/EVERETT KENNEDY BROWN