
Gorączka ceł Donalda Trumpa – jak prezydent USA wywrócił do góry nogami handel światowy
W pierwszych tygodniach swojej drugiej kadencji Donald Trump wprowadził cła na taką skalę, jakiej Stany Zjednoczone nie widziały od czasów prezydenta Williama McKinleya. Średnia stawka celna skoczyła z 2 proc. do 28 proc., a to dopiero początek: Biały Dom zapowiada kolejne taryfy sektorowe. Krok po kroku przyglądamy się, jak powstał najpotężniejszy mur handlowy XXI wieku, jakie były jego skutki oraz dlaczego – mimo rynkowego kaca i sondażowego spadku – Trump nie zamierza zmieniać kursu.
Z celnika‑outsidera do architekta nowego protekcjonizmu
Jeszcze podczas pierwszej prezydentury Trump musiał walczyć z doradcami, którzy odkładali na bok „zbyt radykalne” pomysły. W 2025 r. otoczył się już wyłącznie lojalistami. Wystarczyło kilkanaście tygodni, by – na wzór rozpędzonego walca – nałożyć cztery serie dodatkowych taryf:
- Na starter: 25 proc. na Kanadę i Meksyk oraz 20 proc. na Chiny – oficjalnie, by zahamować napływ fentanylu.
- Uderzenie w stal i aluminium – 25 proc. cła „na wszystkich”.
- Motoryzacja pod lupą – kolejna stawka 25 proc. na auta i części (z wyjątkiem najbliższych sąsiadów).
- Finał, czyli „cła wzajemne” – 10 proc. stawka minimalna dla całego świata i astronomiczne 145 proc. (łącznie) na Chiny, jedyne państwo, które zdecydowało się odpowiedzieć cłem na cło.
Według The Budget Lab z Yale, w praktyce – po dostosowaniu się importerów – średnia taryfa ustabilizuje się na poziomie około 18 proc. Dla porównania: w państwach G20 jest to dziś 4–6 proc.
Fala uderzeniowa: giełdy, obligacje, konsumenci
Kiedy 2 kwietnia Trump ogłosił w mediach społecznościowych „Dzień Wyzwolenia” od taniego importu, Wall Street zareagowała najpoważniejszą trzydniową przeceną od kryzysu 2008 r. Co gorsza, kapitał nie popłynął – jak zwykle – do obligacji skarbowych. Zamiast tego inwestorzy zaczęli wycofywać się szerzej z amerykańskich aktywów, podnosząc rentowności długu i osłabiając dolara.
– To paradoksalne: broń fiskalna, która miała pomóc przemysłowi, uderza w niego wzrostem kosztów – komentuje prof. Kenneth Reinert z George Mason University.
Według wyliczeń Yale’a, przychody z ceł (2,4 bln USD w dekadę) nie zrównoważą strat wynikających z wyższych cen i spadku inwestycji. PKB per capita może skurczyć się o 5 tys. USD, a inflacja wzrosnąć dodatkowo o 3 proc.
Polityka celna w rytmie stop‑start
Kolejne tygodnie przyniosły serię gwałtownych zwrotów: zawieszenie ceł „wzajemnych” na 90 dni, wyłączenia dla półprzewodników i elektroniki, zniesienie połowy taryf na auta z Kanady i Meksyku. Kulisy tych decyzji przypominają serial polityczny: obóz sceptyków (sekretarz skarbu Scott Bessent i minister handlu Howard Lutnick) miał przekonać Trumpa do pauzy, korzystając z nieobecności gospodarczego jastrzębia Petera Navarro.
Mimo krótkiego wytchnienia, przedsiębiorcy nadal nie wiedzą, jakie reguły będą obowiązywać za kwartał. Niepewność zamroziła inwestycje – od producentów aut w Ohio po rolników z Nebraski zależnych od eksportu soi do Chin.
Wpływ na Europę i Polskę
Bruksela kalkuluje, czy odpowiadać symetrycznie, czy grać na przeczekanie. Minister finansów Andrzej Domański po spotkaniu w Waszyngtonie ostrzegł, że w czarnym scenariuszu polska gospodarka może stracić 0,4 proc. PKB, głównie przez zakłócenia w łańcuchach dostaw motoryzacji. Większy problem mają jednak Niemcy, Japonia i Korea Południowa – eksport trzech filarów globalnej gospodarki został właśnie objęty drakońską opłatą.
Trump kontra sondaże
Poparcie dla prezydenta w sprawach gospodarczych spadło – według Pew Research – z 59 proc. do 45 proc., a ogólne notowania do 40 proc. Jednak w retoryce kampanijnej nic się nie zmieniło. Trump obiecuje, że „gdy cła zaczną działać”, Amerykanie zarabiający poniżej 200 tys. USD rocznie zobaczą niższe podatki, a fabryki zaczną pączkować na nowo.
„Bonanza dla Ameryki” czy droga do recesji?
Ekonomiści ostrzegają: taryfy są równowartością ogólnokrajowego podatku konsumpcyjnego, tyle że ukrytego w cenach towarów. Według szacunków Oxford Economics, jeśli napięcia handlowe nie opadną, prawdopodobieństwo recesji w USA w horyzoncie dwóch lat rośnie do 40 proc.
Perspektywy na najbliższe miesiące
- 90 dni, 90 umów – zarys planu negocjacji dwustronnych wygląda ambitnie, ale partnerzy – UE, Japonia, Australia – skarżą się na brak jasnych żądań.
- Chiny mogą odpowiedzieć kolejnymi cłami, lecz Pekin kalkuluje, na ile opłaca mu się eskalacja z największym rynkiem zbytu.
- Ryzyko efektu domina: jeśli amerykańska protekcjonistyczna fala przeniknie do innych krajów, globalny handel może cofnąć się do realiów sprzed 30 lat.
Podsumowanie
Cłowa ofensywa Trumpa nie jest incydentem, lecz rewolucją w myśleniu o otwartości gospodarczej USA. Na razie rachunek jest gorzki: wstrząsy giełdowe, droższe towary i polityczny roller‑coaster. Czy „bonanza” obiecana przez prezydenta kiedykolwiek nadejdzie? Odpowiedź poznamy, gdy kurz po wojnie celnej opadnie – o ile rzeczywiście opadnie.
Fot. PAP/EPA/ALEX PLAVEVSKI