
Kamil Rybikowski: Czas na Zandberga
Adrian Zandberg ma olbrzymia szanse stać się największa wyborcza niespodzianka tych wyborów. Czy nastąpi jakiś przełom w jego karierze politycznej?
Przechodząc wieczorem Krakowskim Przedmieściem natrafiłem na wiec wyborczy Adriana Zandberga. Sporo ludzi, choć nie są to liczby jak na wiecach Mentzena. Widać jednak pozytywna energie i poczucie, ze kandydat jest w gazie. Potwierdzają to sondaże i ogólna obserwacja rzeczywistości. Krytycy Zandberga, głownie politycy koalicji rządowej i sympatyzujący z nią dziennikarze, próbują zdezawuować tego kandydata pokazując go jako kandydata nieskutecznego, który od 10 lat stoi w miejscu i nie ma przyszłości politycznej bo wybrał drogę opozycji zamiast współtworzenia rządu. Pozwolę sobie głęboko z tą analizą nie zgodzić, choć moje poglądy dalej znajdują się na antypodach poglądów Zandberga.
Polska usłyszała o nim szeroko w 2015, ale mimo zaistnienia w kampanii nie trafił on do Sejmu i zmuszony był do trwania w opozycji pozaparlamentarnej. To bardzo niewdzięczna rola bo właściwie poza okresem kampanii wyborczej jest się nieobecnym w debacie publicznej. Następnie ze swoją partią zjednoczył się z resztą lewicy i oczywiście nieco w niej przybladł. Nie miał jednak specjalnie wyjścia, gdyż pozostając w izolacji zostałby uznany za rozbijacza lewicy, która pozostawała jako całość w trudnej sytuacji. Trudno będąc niewielką partią zaistnieć, gdy rządzi opcja przeciwna ideowo a większymi siłami w opozycji są większe i bardziej rozpoznawalne formacje. Przekonały się o tym przez lata partie nie-pisowskiej prawicy, które od począwszy od 2007 stoczyły kilka przegranych batalii wyborczych, pozostając w wiecznym cieniu partii Kaczyńskiego. Trwale do polskiej polityki weszła dopiero Konfederacja w 2019 roku.
Czas Zandberga i Razem dopiero nadchodzi. Jest spora grupa ludzi, która jednocześnie aprobuje antyrządowy przekaz, ale nie chcą aby był to przekaz prawicowy. Ponadto odnoszę wrażenie, że lekko wyzbyli się najbardziej skrajnego przekazu, zwłaszcza w kwestiach światopoglądowych, których poruszają dużo mniej niż ich obecna w rządzie lewicowa konkurencja. Obstawiam, że Zandberg wyraźnie pokona Magdalene Biejat (myślę że ma dużą szansę wyprzedzić także Szymona Hołownie) i stanie się hegemonem na lewicy. Pozostałości po SLD będą musiały albo złożyć mu pokłon i działać w polityce dalej na jego warunkach albo szukać politycznego ratunku w Platformie Obywatelskiej. Za to Razem jeśli niczego spektakularnie nie zawali okopie się po lewej stronie naszej sceny politycznej. Kto na tym straci najmocniej? Ci politycy, którzy opuścili „potężnego Duńczyka” dla trwania w układzie rządowym z Platformą i Trzecią Drogą.