
Polacy z zatrzymanej flotylli wracają do kraju. Oskarżają Izrael o przemoc
Wszyscy polscy uczestnicy Flotylli Sumud, zatrzymanej przez izraelską marynarkę wojenną, wrócą w środę po południu do Polski. Samolot z Aten ma wylądować na lotnisku Chopina o 17:30. Aktywiści informują, że podczas zatrzymania doświadczyli przemocy ze strony izraelskich służb.
Omar Faris, Nina Ptak, Ewa Jasiewicz i Franciszek Sterczewski to czwórka polskich aktywistów, którzy brali udział w próbie przełamania izraelskiej blokady Strefy Gazy. W nocy z środy na czwartek konwój 42 statków z pomocą humanitarną, w którym płynęli, został przechwycony na wodach międzynarodowych przez marynarkę wojenną Izraela. Wszyscy uczestnicy, łącznie ponad 470 osób z 47 krajów, zostali zatrzymani i deportowani.
Po deportacji do Aten polscy aktywiści wracają do Warszawy. Jak informuje organizacja Global Movement to Gaza Poland, choć ich stan ogólny jest dobry, to mieli oni doświadczyć przemocy fizycznej i psychicznej ze strony izraelskich służb. Według relacji, 70-letni Omar Faris, polski Palestyńczyk, miał zostać uderzony w tył głowy kolbą broni. Izraelskie MSZ odrzuca te oskarżenia.
Franciszek Sterczewski w mediach społecznościowych zapewnił, że polska delegacja jest „cała, zdrowa i nieustannie zdeterminowana do dalszej walki o wolną Palestynę”.
Spór o cel flotylli
Celem akcji, jak deklarują organizatorzy, było dostarczenie pomocy humanitarnej do pogrążonej w kryzysie Strefy Gazy. Izrael od lat utrzymuje morską blokadę tego terytorium, a władze w Tel Awiwie oskarżają organizatorów tego typu konwojów o wspieranie celów Hamasu.
Do zatrzymania flotylli doszło w drugą rocznicę ataku Hamasu na Izrael, który zapoczątkował trwającą do dziś wojnę.
Fot. EPA/TONI ALBIR