
USA stawiają ultimatum w sprawie rozmów pokojowych. „Kilka dni na decyzję”
Waszyngton wyznaczył ostateczny termin na ocenę, czy rokowania pokojowe między Rosją a Ukrainą mają realne szanse powodzenia.
– W najbliższych dniach musimy ustalić, czy porozumienie jest osiągalne w ciągu kilku tygodni. Jeśli tak, w pełni się zaangażujemy. Jeśli nie – są inne priorytety – oświadczył sekretarz stanu USA Marco Rubio tuż przed wylotem z paryskiego lotniska Le Bourget.
Trójstopniowy sygnał dla Moskwy i Kijowa
Rubio podkreślił, że administracja prezydenta Donalda Trumpa „nadal chce pomóc”, lecz nie będzie „inwestować czasu i zasobów w proces bez perspektywy sukcesu”. Warunkiem kontynuacji amerykańskiego pośrednictwa jest:
- Czytelny sygnał z Kremla o gotowości do rozmów poza linią frontu.
- Utrzymanie jedności ukraińskiej delegacji w kwestii kluczowych punktów (integralność terytorialna, gwarancje bezpieczeństwa).
- Jednoznaczne stanowisko europejskich partnerów co do formatu przyszłych negocjacji.
– Jeżeli te trzy elementy nie pojawią się w ciągu kilku dni, zawieszamy nasze wysiłki dyplomatyczne i skupiamy się na innych ogniskach zapalnych – dodał szef amerykańskiej dyplomacji.
Maraton rozmów w Paryżu
W stolicy Francji odbyły się dwie rundy spotkań. W czwartek Rubio wspólnie ze specjalnym wysłannikiem prezydenta USA ds. Ukrainy Steve’em Witkoffem rozmawiali z prezydentem Emmanuelem Macronem w Pałacu Elizejskim. W piątek dołączyli:
- doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego Niemiec i Wielkiej Brytanii (Jens Ploetner, Jonathan Powell),
- wysłannik USA ds. Ukrainy Keith Kellogg,
- ukraińska delegacja z szefem kancelarii prezydenta Andrijem Jermakiem, wiceszefem MSZ Andrijem Sybihą i ministrem obrony Rustemem Umierowem,
- francuski wiceminister spraw zagranicznych Jean‑Noël Barrot.
Źródła w Paryżu mówią o „otwartym, ale trudnym” klimacie rozmów. Strona ukraińska miała naciskać na utrzymanie zachodnich dostaw uzbrojenia niezależnie od równoległych prób deeskalacji.
Zmiana tonu administracji Trumpa
W trakcie kampanii wyborczej Donald Trump deklarował, że „zakończy wojnę w 24 godziny”. Po objęciu urzędu ton wypowiedzi wyraźnie złagodniał. Zdaniem komentatorów ultimatum Rubia to próba:
- podniesienia presji na Moskwę, by zgodziła się na powrót do stołu negocjacyjnego,
- przekierowania uwagi Kongresu i opinii publicznej na inne kryzysy (Indopacyfik, Bliski Wschód), jeśli postęp nie nastąpi,
- zademonstrowania sojusznikom, że USA oczekują większej aktywności Europy w procesie pokojowym.
Co dalej?
Kolejne spotkanie robocze zaplanowano w trybie online na początku przyszłego tygodnia. Jeśli do środy 16 kwietnia nie pojawią się – jak ujął Rubio – „konkretne i wiarygodne ruchy obu stron”, Departament Stanu ma ogłosić zawieszenie amerykańskiej inicjatywy mediacyjnej.
Z perspektywy Kijowa stawka jest podwójna: oprócz presji na Rosję chodzi o utrzymanie niepodzielnej uwagi Waszyngtonu, od której zależy zarówno wsparcie finansowe, jak i wojskowe. Kreml oficjalnie milczy, lecz rosyjskie media państwowe określają ultimatum jako „propagandowy manewr bez znaczenia”. Najbliższe dni pokażą, czy to tylko retoryka – czy zapowiedź kolejnego impasu.
Fot. PAP/EPA/AL DRAGO / POOL